NARODOWY TEATR STARY - KRAKÓW
Aleksander Fredro "WIELKI CZŁOWIEK DO MAŁYCH INTERESÓW"
O SPEKTAKLU
W klaustrofobicznej przestrzeni domu Jenialkiewicza spotyka się grupa młodych ludzi, znajdująca się pod opieką szalonego wuja-fantasty. Skazani na swoje towarzystwo i nudę zaczynają korzystać z możliwości, jakie daje im przebywanie w jednym miejscu i w określonym przez okoliczności układzie. Atmosfera sprzyja prowadzeniu najróżniejszych gier, za którymi kryją się potrzeby finansowe bądź, częściej, erotyczne. Intryga i tajemnicze plany wuja schodzą na plan dalszy, ustępując miejsca historii o grupie młodych ludzi, przerażająco interesownych w swoich poczynaniach i wyborach uczuciowych. Pod modelem Fredrowskiej komedii pomyłek reżyser odnajduje ludzi emocjonalnie wypłukanych, dla których liczą się jedynie: atrakcyjność, powierzchowność kontaktów, własne ambicje. Maska samozadowolenia tuszuje lęk przed uczuciami, a manipulacja innymi - nieznośną samotność. W królestwie konsumpcji nawet miłość sprowadza się do transakcji – łatwej wymiany „osobowych pakietów”. Przefiltrowany przez współczesną wrażliwość dramat Fredry, inteligentna zabawa konwencjami i językiem sprawiają, że spektakl nie tylko śmieszy, ale też poraża trafną obserwacją dzisiejszej obyczajowości.
Z RECENZJI
Młodzi aktorzy byli w swoim żywiole. Grali siebie i sobie współczesnych, zmieniając język tak, że brzmiał jak żywa mowa. Jednak w tych pozach, w prywatności nie zginęły Fredrowskie dylematy. Okazało się, że miłosne rozterki, śmieszne kompleksy czy proste qui pro quo istniały i istnieć będą . Zmieniają się gesty i zachowania, sposób ekspresji, lecz zakochany może być śmieszny zawsze.Świetna Aniela (Katarzyna Warnke) – momentami nieobecna, rozkojarzona, niepewna uczucia Dolskiego. Równie ciekawa Matylda (Joanna Drozda) – wyrazista, dominująca, dowcipna. Również mocno zindywidualizowane i wiarygodne były role Karola i Leona (Krzysztof Zarzecki, Bogdan Brzyski) – cała czwórka stanowiła doskonale znający się, choć zaskakujący się wciąż wzajemnie rodzinny kwartet. I w to dziwne towarzystwo zaplątał się Dolski – niezłomny abstynent w garniturze (...).”
Tadeusz Kornaś Didaskalia
Reżyseria, scenografia, opracowanie muzyczne: Michał Borczuch
Obsada: Zygmunt Józefczak, Joanna Drozda, Katarzyna Warnke, Krzysztof Zarzecki, Bogdan Brzyski, Błażej Peszek, Marta Ojrzyńska
TEATR POLSKI – WROCŁAW
Yasmina Reza ŻYCIE: TRZY WERSJE
O SPEKTAKLU
Przynajmniej kilka razy w życiu każdy z nas zastanawiał się "co, by było gdyby" i próbował wymyślać inny scenariusz zdarzeń. W
rzeczywistości trudno zmierzyć się z tą samą sytuacją dwukrotnie. Na scenicznych deskach taka konfrontacja nie tylko jest możliwa, ale także stanowi świetną zabawę i wyzwanie dla aktorów. Dwie pary małżeńskie - szef i jego podwładny z towarzyszkami życia - zostały przez Yasminę Rezę postawione trzy razy wobec tej samej sytuacji. Za każdym razem zmieniają się okoliczności wizyty Huberta i Inez Finidorii w domu jego podwładnego, a tym samym zmieniają się relacje wewnątrz małżeńskich par oraz stosunki między gośćmi a gospodarzami. Błyskotliwie napisane, iskrzące się od dowcipu dialogi, mistrzowsko kreślone sytuacje oraz niezmiernie przenikliwe portrety psychologiczne postaci gwarantują dobrą i mądrą zabawę.
Yasmina Reza należy dziś do najbardziej cenionych dramatopisarzy francuskich. Zawrotną karierę w świecie zrobił jej wcześniejszy utwór - "Sztuka". "Życie: trzy wersje" weszło także na wiele znanych scen europejskich.
Z RECENZJI
W 1994 r. Reza napisała komediowy hit. "Sztuka" od lat nie schodzi z afisza Teatru Polskiego. A po kwadransie "Życia: trzy wersje" nabrałem przekonania, że niewiele w tej komedii zdań, scen lub postaci, które wzniecają szczere emocje. W spektaklu Macieja Sobocińskiego wszystko wydaje się po aptekarsku odważone: szczypta humoru, odrobina brutalności, kilka złotych myśli, garść skacowanego chamstwa, migawka czułości. Nie ma furii, zgorszenia, nawet złość czy nienawiść nie zakłują serca widza.
Komediodramat o cynicznym profesorze Finidorim, uprawiającym mobbing, o jego niezbyt utalentowanym koledze, szukającym protekcji w staraniu się o kierowniczy etat, o poniżanej przez wszystkich żonie profesora -"dyżurnej blondynce" i zapatrzonej w siebie żonie astrofizyka jest tylko tak zabawny jak odcinek "M jak miłość". Czy to wystarczy, by wyciągnąć ludzi z domów do teatru?
Reżyser zrobił, co mógł. Zbudował kosmicznie rozświetloną przestrzeń, która bałamutki Rezy przeniosła w świat metaforyczny. Nie siedzimy w banalnym paryskim saloniku, lecz w przestrzeni produktów z górnej półki. Wyrafinowany design skórzanych mebli, niebanalne ciuszki, lekka architektura wściekle skręconych schodów, za którymi czai się rodzinny potwór - dziecko, którego nie widzimy, choć stukaniem w kaloryfer, głośną muzyką i płaczem dewastuje życie rodzinne Henryka (Adam Cywka) i Soni (Kinga Preis).
Leszek Pułka (Gazeta Wyborcza)
Przekład: Piotr Szymanowski
Reżyseria i scenografia: Maciej Sobociński
Kostiumy: Elżbieta Wójtowicz-Gularowska
Opracowanie muzyczne: Bolesław Rawski
Reżyseria światła: Tomasz Wert
Animacja: Krzysztof Kiwerski
Obsada: Kinga Preis, Halina Skoczyńska, Adam Cywka, Paweł Okoński
Sponsorzy:
![hspace=]()
![hspace=]()
![hspace=]()
![hspace=]()
![hspace=]()
![hspace=]()
![hspace=]()