Jerzy Trela (ur. 14 marca 1942 w Leńczach) – polski aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Był jednym ze współtwórców Krakowskiego Teatru Scena STU. Jest na stałe związany z Krakowem. Występował w tamtejszym Teatrze Rozmaitości, od 1969 do stycznia 2014 w Starym Teatrze.
Był członkiem podstawowego zespołu Starego Teatru, aktorem wielu przedstawień wyreżyserowanych przez Konrada Swinarskiego. Stworzył wybitne kreacje aktorskie, m.in. w Dziadach, czy Wyzwoleniu. W latach 1984–1990 Trela był rektorem krakowskiej PWST. Obecnie pełni funkcję profesora tejże uczelni.
Dwukrotny laureat Nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza – przyznawanej przez redakcję „miesięcznika „Teatr” za sezon 1990/1991 i 1998/1999.
Jest bezdyskusyjnym mistrzem w profesji aktorskiej. Należy do wąskiego grona teatralnych autorytetów. Po odejściu Holoubka i Zapasiewicza, Jerzy Trela - obok Komorowskiej, Gajosa, Radziwiłowicza, Peszka czy Pszoniaka - udowadnia, że aktorstwo może jeszcze być uznawane za profesję szlachetną i zobowiązującą. Medialna dyskrecja artysty, jego legendarna skromność i powściągliwość, sprawiają, że przynależąc od wielu dekad do ścisłej czołówki polskiego teatru, jest w gruncie rzeczy postacią mało znaną, tajemniczą.
Z tej perspektywy, paradoksalnie, możemy być zadowoleni, że polskie kino, pomimo ewidentnych predyspozycji Treli, nigdy nie odkryło w nim artysty par excellence filmowego. Dzięki temu, krakowski aktor pozostaje wciąż fascynującą enigmą, czekającą na filmową rolę życie. Czy ktoś ją w końcu napisze?
Chociaż pracował ze świetnymi reżyserami, nigdy nie pojawił się twórca, który w pełni odkryłby filmowość Treli: podobnie jak kiedyś Munk odkrył dla kina Kobielę, Wajda – Cybulskiego i Jandę, a Krauze – Chyrę. „Nie pojawił się taki reżyser w filmie, ale pojawili się w teatrze. Swinarski i Jarocki, którzy jako pierwsi stawiali przede mną wielkie wyzwania” - mówił Trela w jednym z wywiadów.
Zaczynał w „Kolumbach” Janusza Morgensterna, zagrał potem m.in. w „Spokoju” Krzysztofa Kieślowskiego, „Kobiecie samotnej” Agnieszki Holland czy w „Karate po polsku” Wojciecha Wójcika. Był przejmującym Samuelem w filmowej wersji „Sędziów” według dramatu Wyspiańskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego, czy nadwrażliwym, ukrywającym rodzinną tajemnicę Janem w „Aniele w szafie” Stanisława Różewicza. Grał w filmach Piwowarskiego (nagrodzona na festiwalu w Gdyni rola Kuby w „Autoportrecie z kochanką”) i Kutza (przywódca strajku w „Śmierci jak kromka chleba”).
Po latach, jako brawurowy Chilon Chilonides, stanowił jedyny jasny punkt tandetnej adaptacji „Quo vadis” Sienkiewicza w reżyserii Jerzego Kawalerowicza.
Jerzy Trela ma w sobie prawdę. Nie musi niczego robić. Wystarczy, że podniesie rękę, zaduma się, albo zmarszczy czoło. Każdy z tych gestów ma stygmat autentyku, którego nie sposób wypracować techniką i warsztatem. Jest jednym z nielicznych aktorów, których interpretacja poezji wydaje się nierzadko głębsza od samych wierszy. Kiedy Trela pojawia się na scenie, niezależnie od jakości scenicznego materiału, zawsze intryguje.
Myśląc o Jerzym Treli, widzę zatem jego wyciszone, przesadnie skromne, zadumane oblicze; słyszę głos, który wydaje się prezentem dla uszu, wykonanym ze specjalnego, szlachetnego kruszcu. Przypominam sobie wielkie role teatralne i równie wielką, dotkliwą nieobecność w kinie... - tak o Jerzym Treli pisał Łukasz Maciejewski w Dzienniku Polskim.
Kolejna odsłona cyklu "Goście Łukasza Maciejewskiego" odbędzie się w sobotę, 7 lutego w Centrum Sztuki Mościce. Początek spotkania o 18.30. Spotkanie odbędzie się w sali kameralnej.