Moda na „fidget spinnery” (bo tak brzmi ich pełna nazwa) jak wiele chwilowych trendów dotarła do Polski z USA. Przedmioty wyposażone w dwie lub trzy obracające się wokół koła łopatki, w krótkim czasie wspięły się na szczyt listy zabawek sprzedawanych w amerykańskich sklepach online. Widok obracających się na dłoni „spinnerów” to dziś wręcz nieodłączny element szkolnych korytarzy. Producenci zachwalają je jako zabawki nadające się idealnie do walki ze stresem, a nawet jako broń w walce z ADHD. Wszystko za sprawą skupienia, które towarzyszy wpatrywaniu w obracający się mechanizm „spinnera”.

Kreatywność ich użytkowników nie zna granic. Zwłaszcza uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów potrafią wprawiać
w ruch „spinnery” na nosie, głowie czy nawet palcach stóp. Towarzyszą temu zawody, w których zwycięża ten, czyjego „spinner” kręci się najdłużej.

Czy „spinnery” są groźne ? Zdaniem wielu nauczycieli, którzy zakazują ich używania w szkołach, przedmioty te stwarzają potencjalne zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa uczniów. Przede wszystkim jednak odwracają ich uwagę podczas lekcji. „Spinnery” spotykane na sklepowych półkach zawierają ostrzeżenie o zawartości ruchomych elementów, które są nieodpowiednie do zabawy przez dzieci poniżej 3 roku życia. Słynny stał się przypadek dziesięciolatki z USA, która trafiła do szpitala po zadławieniu jednym z łożysk zabawki.

Entuzjastów spinnerów przybywa również wśród dorosłych, którzy chwalą sobie jego właściwości przy okazji walki
z uzależnieniami takimi jak nadmierne korzystanie z telefonów komórkowych, palenie tytoniu czy nawet obgryzanie paznokci. Zaletą „spinnerów” jest niewątpliwie ich niewielki rozmiar oraz niewygórowana cena. Pomimo rosnącej z dnia na dzień popularności tych zabawek, wygląda jednak na to, że jest to kolejna przejściowa moda, która przeminie szybciej niż zdąży zapanować na dobre.

A jakie jest Wasze zdanie na temat „fidget spinnerów” ?