Polskim jaskółkom (oskarżanym m.in. o roznoszenie ptasich chorób) grozi wypędzenie z ludzkich domostw, po tylu latach wierności i swoistej symbiozy. Wielu gospodarzy oburza się na unijne przepisy uważając, że zbyt daleko ingerują i porządkują rzeczywistość. Pewno jaskółki nie obronią się przed europejskimi przepisami i odfruną z wiejskich stodół, obór, stajni itp. A jaki los czeka te, które uwiły sobie gniazda w innych obiektach, nie związanych z rolniczą produkcją?
W Czchowie nad Dunajcem np. sprytne jaskółki przytuliły się do władzy samorządowej. Przed laty zbudowały sobie kilka gniazd nad głównym wejściem do budynku - siedziby władz gminy, obecnie miasta. Najpierw chciano ptasich lokatorów usunąć, ale szybko przyszła refleksja, że mogą przecież stanowić element wizytówki czchowskiego urzędu. -Jaskółki osiedlają się zwykle u dobrych i mądrych gospodarzy... - tłumaczono półżartem. I pozostały, zrobiono im nawet specjalne drewniane podstawki pod gniazdami, by nie zaśmiecały otoczenia.
Choć fruwały nad głowami osób odwiedzających urząd gminy i miasta, i należało po nich trochę sprzątać, nikt nie skarżył się. Wpisały się w krajobraz czchowskiego rynku i zyskały powszechną sympatię. A dzisiaj? - W tym roku gniazda są słabo zasiedlone, bodajże tylko w dwóch zamieszkały jaskółki. Być może odstraszyły ich prace remontowe przy elewacji naszego budynku - przypuszcza Jarosław Gurgul, sekretarz Czchowa. I oświadcza, że nikt dzisiaj nie planuje eksmisji ptasich lokatorów.
Nic też nie słyszał o ewentualnych przepisach weterynaryjnych, które nakazywałyby taką eksmisję. -Ale jeśli się pojawią, nie będziemy mieli wyjścia... - rozkłada ręce, przyznając, że przepisy nierzadko mijają się ze zdrowym rozsądkiem.
Na razie czchowskie jaskółki mogą czuć się bezpiecznie. To prawdopodobnie jedyna w regionie siedziba władz samorządowych, w której zadomowiły się jaskółki. Na jak długo?
Marek Baran