- Trudno chyba nie kryć wzruszenia, a jednocześnie radości w takim momencie?
- Jestem bardzo szczęśliwy, gdyż to co się stało było w moich marzeniach, ale tylko w moich marzeniach. Dziś stało się to realne i przyniosło ogromną radość wszystkim kibicom żużla w Tarnowie. Zdobycie tytułu mistrza Polski jest ukoronowaniem pracy nie tylko mojej, ale i moich poprzedników, którzy pracowali w tym klubie. Ten tytuł i złoty medal należy się Tarnowi i tej wspaniałej publiczności. Myślę, że ci kibice zasłużyli sobie na ten sukces i chwilę, w której ich ulubiona drużyna zdobywa tytuł mistrzowski.
- Czy w trakcie meczu były nerwowe momenty w parkingu?
- Przeżywaliśmy w meczu z wrocławianami trudne chwile, nie mogliśmy bowiem się rozkręcić na tym naszym torze. Tor miał podobne parametry jak ten w naszym pojedynku z WTS-em w rundzie zasadniczej, stąd rywale nie mieli większych problemów z dopasowaniem sprzętu. Natomiast spore trudności z motocyklami mieli nasi zawodnicy. Na sprzęt narzekali zarówno Staszek Burza, jak i Grzesiek Rempała, na dodatek już w pierwszym wyścigu zdefektował motocykl Marcinowi Rempale. Były zatem trudne chwilę, jednak ani przez moment nie wątpiłem w sukces. Wiedziałem, na co stać nasz zespół i wierzyłem, że jest w stanie dobrze jechać i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
- Zawodnicy chwalili sobie bardzo dobrą atmosferę w drużynie...
- Stanowiliśmy zespół, o czym niech świadczy choćby fakt, że zawodnicy nawzajem pożyczali sobie motocykle. Staszek Burza korzystał z motocykla Roberta Wardzały, Marcin Rempała startował na sprzęcie Jacka Golloba, a z kolei Grześkowi Rempale swoich motocykli użyczyli Tony Rickardsson i Tomek Gollob. Każdy z zawodników doskonale zdawał sobie sprawę, że tylko wspólnymi siłami są w stanie odnieść końcowy sukces. Tekst i fot. JarosŁaw Boduch