Od początku istnienia osiedla Westerplatte, sadzono drzewa i czekano, aż urosną trochę i przytulniejszym uczynią ów betonowy świat. Drzewa urosły i rozpoczęły się kłopoty. Dziś na osiedlu prowadzona jest systematyczna wycinka drzew, a także ich przycinanie, często polegające na zlikwidowaniu całej korony drzewa.

Jak uzyskałam informacje z Administracji, wycinanie i przycinanie drzew prowadzone jest na m.in. wniosek mieszkańców osiedla. Najbardziej nie lubiane są topole, które w okresie maja i czerwca zrzucają biały puch wciskający się wszędzie i podejrzewany o to, że stanowi czynnik alergizujący. Nie ma on jednak właściwości uczulających, a jedynie, gdy pojawia się masowo może działać drażniąco na błonę śluzową nosa i spojówki (inf. Z serwisu alergologicznego apsik.pl). Topole były sadzone masowo w miastach, bo są to drzewa, które bardzo szybko rosną i pozwalało to na szybkie zazielenienie miejskich obszarów. Dziś są masowo wycinane, m.in. w Tarnowie, jako drzewa stanowiące zagrożenie dla osób uczulonych. Kolejny argument zwolenników wycinki topól to nawiedzające nas ostatnio silne wiatry, wyrywające i łamiące różne drzewa. Wiadomo, że silnym wichurom nic się nie może oprzeć i tu równie łatwo padają drzewa i to niekoniecznie stare, jak słupy energetyczne, dachy domów i inne elementy krajobrazu. Oczywistym jest, że chore, stare drzewa, uschnięte gałęzie łatwiej ulegają porywom wiatru i tu nawet nie potrzeba siły tornada. O wypadek jest łatwo i należy dbać o to, by drzewostan był zdrowy. Należy przycinać gałęzie i usuwać chore drzewa.

Odczuwa się jednak wśród ludzi „elementy przerażenia”, wizji drzewa przywalającego ludzi, samochody i stanowiącego wielkie zagrożenie. Wszystko stanowi zagrożenie dla człowieka. Woda, bo można się utopić - ale nie da się żyć bez wody. Człowiek musi pić. Nikomu też nie przychodzi do głowy zasypywanie wszystkich zbiorników wodnych - dlatego, że można się utopić, albo - dlatego, że przyjdzie powódź.

Drzewo jest małe, jest jedno i łatwo do niego przyłożyć piłę. I mimo, że chronione przepisami, a na wycięcie każdego potrzebne są stosowne zezwolenia, ludzie szukają jak obejść przepisy, i spowodować, by drzewo trzeba było wyciąć. Niewiele trzeba, by ono uschło. Wystarczy je cichcem podolewać szkodliwymi substancjami chemicznymi, by pozbyć się „problemu”, ale nie da się żyć bez drzew – człowiek musi oddychać.

Są obiektywne, rozsądne przyczyny tego, że niektóre drzewa na osiedlach trzeba wyciąć. Przypadkowość nasadzenia drzew spowodowała, że czasem rosną one na ciągu gazowniczym i jest oczywistym, że takie sąsiedztwo stanowi zagrożenie i korzenie drzewa mogą uszkodzić rury. Także istotnym problemem jest brak możliwości podjazdu pod blok straży pożarnej w wypadku pożaru.

Dziś na Westerplatte jakoś smutno - w wielu miejscach widać kikuty drzew i mimo wszystko, mimo wszelakich racji, to po prostu boli. Drzewa odrosną - mówią w administracji - Wiosną opuszczą się nowe pędy…

Drzewa leczą – mówią miłośnicy drzew. Zieleń – leczy, daje jakąś nadzieję. Drzewa jonizują powietrze, stwarzają wokół siebie klimaty sprzyjający zdrowiu, a często wręcz leczący. Tylko… tego nie widać, ani nie da się przeliczyć na pieniądze. Drzewa sprawiają, że człowiek się odpręża, że zmniejszają się stresy, że jesteśmy pogodniejsi, że chce się żyć.

Drzewa zaciemniają mieszkania, śmiecą liśćmi, mogą przywalić samochód, człowieka, uderzyć w okna. Pośród drzew jest niebezpiecznie, ciemno – mówią zwolennicy wycinek – nie każdy chce żyć w lesie.

Kolejny konflikt interesów – różne racje, różne poglądy. „I cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa…”. Panie Leopoldzie, już panu odpowiadam na to pytanie. Według ludzi żyjących 72 lata później, czasem są to po prostu bloki, zwykłe bloki…