Około godziny 2 w nocy do domu wróciła 18-letnia dziewczyna. Zauważyła, że na ganku pali się światło, po jego zgaszeniu spostrzegła, że również garaż jest oświetlony, weszła do pomieszczenia, pełno było w nim spalin. Na posadzce leżała jej matka, 43-letnia mieszkanka Nieczajnej Górnej. Obok w samochodzie siedział ojciec, 45-letni mężczyzna. Po kilku minutach na miejscu tragedii pojawiła się karetka pogotowia ratunkowego. Lekarz stwierdził zgon obydwu osób.
- Na razie ustalamy przyczyny zdarzenia. Silnik pojazdu, który stał w garażu, był włączony. Z rury wydostawały się spaliny. Przyjęliśmy wersję, że małżeństwo zaczadziło się tlenkiem węgla wydostającym się z samochodu. Wykluczamy, przynajmniej na tym etapie dochodzenia, działanie osób trzecich. Najprawdopodobniej ofiary pracowały w garażu, porządkowały pomieszczenie, samochód na ?chodzie? miał ich po prostu ogrzać. Samobójstwo raczej nie wchodzi w rachubę - podkreśla podkomisarz Katarzyna Cisło z Biura Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Dzisiaj zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Wykonają ją lekarze z Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Policja powoła też biegłego. Wyniki dochodzenia mają być znane w ciągu kilku dni. Małżeństwo z Nieczajnej Górnej osierociło piątkę dzieci: najstarsze ma 21 lat, a najmłodsze zaledwie kilka.
(mir)
Dziennik Polski
www.dziennik.krakow.pl