Vitae Valor - nagroda dla Marcela Łozińskiego
access_time 2005-12-15 12:49:46
W środowy wieczór w kinie Marzenie gościliśmy Marcela Łozińskiego - jednego z najbardziej znanych i docenianych na świecie dokumentalistów polskich, laureata wielu festiwali filmowych i członka przyznającej Oscary amerykańskiej Akademii Filmowej.

 hspace=%%br%% W kinie Marzenie widzowie obejrzeli jego dwa dzieła: "Las Katyński" i "Wszystko może się przytrafić". Po projekcjach reżysera uhonorowano statuetką festiwalu Vitae Valor za całokształt twórczości w dziedzinie krótkiego metrażu. Tryskający humorem Marcel Łoziński chętnie udzielił nam wywiadu.

"Nagrodę otrzymałem po znajomości"


Najpierw był "Las Katyński". Później już  "wszystko mogło się przytrafić". Nawet rozmowa z Marcelem Łoziński, którą udało mi się przeprowadzić podczas krótkiej przerwy między seansem a wręczeniem Nagrody Viate Valor. Przedstawiona poniżej wypowiedź jest kompilacją odpowiedzi reżysera na pytania zadawane czy to przeze mnie, czy to przez inne osoby obecne na spotkaniu.

P: Co jest dla Pana najważniejszą Vitae Valor?


Marcel Łoziński: Miłość! Z tym, że do kogo, do czego to już inny temat. hspace=

P: Jest Pan zadowolony z nagrody?


MŁ: Mam poczucie, że dostałem tę nagrodę niejako po protekcji - moi przodkowie pochodzili z Tarnowa. Myślę, że to ukłon w ich stronę.

P: Tworzy pan już ponad 30 lat. Jak w Latach 80' radził pan sobie z cenzurą?


MŁ: W latach 80' nie zajmowałem się dokumentem. Razem z przyjaciółmi rejestrowaliśmy to, co działo się w czasie stanu wojennego. W tym okresie udało mi się nakręcić jedynie 5-6 filmów. Na przykład przy "Próbie Mikrofonu" przekonaliśmy ministrów, że można zrealizować dwie, trzy produkcje, które nie wejdą na ekrany. Stworzyć "rezerwy" na przyszłe czasy. Te bez cenzury. Nie było jednak w tym tworzeniu nic z bohaterstwa, kombatanctwa.

P: Można było wtedy utrzymać się z kręcenia filmów?


MŁ: Bardzo trudno. Mocno obcinano nam fundusze, do tego dochodziła odpowiedzialność, że obsługa, aktorzy też muszą zarobić na chleb.

P: Jest Pan członkiem przyznającej Oskary Akademii Filmowej... hspace=


MŁ: Byłem, już nie jestem. Powiem ci, dlaczego. Stwierdziłem, że jeżeli mam płacić 100 dolarów rocznie za kupę ulotek o kinie i możliwość głosowania na filmy, na których się nie znam, to jest to bez sensu.

P: Więc inaczej. Był Pan członkiem amerykańskiej AF, zna pan kryteria oceny filmów. Dlaczego polskie, dobre przecież produkcje, od dłuższego czasu nie sięgają po te najwyższe laury?


MŁ: A czy nagrody są najważniejsze?

P: Jest Pan laureatem wielu nagród, jak choćby przyzanwanego przez "Politykę" Paszportu. Czy jest jednak jakieś jedno wyróżnienie, które sprawiło panu największą satysfakcję?


 hspace=MŁ: Hmmm... Sam nie wie... Nie przypominam sobie. Mogę jedynie powiedzieć, że najbardziej cieszą mnie nagrody publiczności - nie przyznawane przez takie czy inne jury. Filmy przecież kręci się dla ludzi. Przez nich mają być oceniane.

P: Jaki jest Pana ulubiony film?


MŁ: Ten, co właśnie będzie wyświetlany. [Tam, gdzie rosną poziomki - DZ] Idź go zobaczyć!

P: Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Cierpich/Dominik Zając

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A