Sąd musi przyjmować pozwy i rejestrować je, a dalej, w trybie normalnego postępowania, kierować do właściwego adresata, tj. ZUS-u. Wydziału Pracy nie oblegają już fizycznie setki osób, ale sąd odbiera nadal wielkie ilości pozwów, tym razem wysyłanych drogą pocztową.
W gabinecie przewodniczącej WPiUS Anny Sulimki spoczywają już stosy listów poleconych, które trzeba otworzyć i włączyć do sądowego obiegu. Przekazywanie pozwów Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych potrwa jakiś czas...
- Na nic zdały się nasze prośby i pouczenia, ludzie ufają bardziej temu, co usłyszeli od sąsiadki, księdza itp. A my musimy teraz pracować pod dyktando emerytów, najbliższy miesiąc zajmie nam odsyłanie pozwów do ZUS-u - ubolewa sędzia Sulimka.
Jak szacują w tarnowskim Sądzie Pracy, odebrali dotąd prawie 8 tysięcy pozwów dotyczących waloryzacji, łącznie z tymi nadsyłanymi pocztą. Większość spośród 70-tysięcznej rzeszy emerytów w regionie tarnowskim nie uległa, na szczęście, zbiorowej psychozie. ZUS zajmuje się przecież waloryzacją, bez potrzeby składania wniosków, a tym bardziej pozwów. Jedni wprowadzili w błąd starszych ludzi, a drudzy zarabiają niemałe pieniądze na całym zamieszaniu. Wśród nich są radcy prawni, punkty kserograficzne, poczta...
(mab)
Dziennik Polski
www.dziennik.krakow.pl