Madura do Zająca, Zając do Madury
Burek - tekst subiektywny tendencyjnie zmienny…
access_time 2006-01-29 12:03:27
Burek… centrum miejskiego handlu obwoźnego, relikt czasów zamierzchłych, miejsce gdzie po najniższym kursie kupisz gruntowe ogórki, gdzie wytargujesz najpiękniejszą różę dla ukochanej. Dla wielu to właśnie Burek jest sztandarowym i najbardziej charakterystycznym obiektem miejskiej panoramy – dla wielu, lecz nie dla wszystkich.

Podobnie jak Zając, z Tarnowa nie jestem i być może zostanę wychłostany za to co zaraz napiszę, ale mnie na Burku bardziej nie zależy, niż zależy. Ot co, zwykłe targowisko jakich wiele rozsianych jest po Polsce… Owszem, zgadzam się z tym, że to kawał historii, wspomnień i godnych pamięci wydarzeń, ale każda historia ma swego autora… Osobę odpowiedzialną za jej bieg,  która w końcu kiedyś ją kończy, aby rozpocząć następną. Może właśnie nastał  czas zmian w opowieści o Burku, zamknięcia jednej, a otwarcia kolejnej, jeszcze nie zapisanej strony. Jak dla mnie jest to najlepsze posunięcie z możliwych i jedyne słuszne.

 

Z przykrością muszę stwierdzić, ze plac targowy nie budzi we mnie pozytywnych skojarzeń estetycznych, wręcz przeciwnie… Powszechnie panująca ciasnota, wąskie, utrudniające poruszanie przejścia, wreszcie za niskie - zamontowane na wysokości ok. 180cm - dachy – po prostu KOSZMAR, nie mówiąc już o warunkach sanitarnych i higienicznych… Bardzo często chwalimy się XXI wiekiem, czyńmy więc tak, żeby nasze otoczenie choć w najmniejszym stopniu wyglądało na zmodernizowane i nowoczesne.

 

Zrobienie porządku w centrum miasta nie musi się równać z utratą Burku. Tarnów go potrzebuje, podobnie jak 350 osób dla których handel jest jedynym źródłem utrzymania… Perspektywa zmian od zawsze była trudna do przyjęcia, jednak im wcześniej się ją zaakceptuje tym lepiej…

 

Michał Madura

400 m2

 

Tyle wynosić ma różnica pomiędzy Burkiem-starym, a Burkiem-nowym. Między Burkiem legendarnym, zabytkowym, miejskim, a tym nieznanym, wrogim, obcym i na pewno mającym coś wspólnego z polityką i niecnym spiskiem opcji rządzącej. Bo Burek przeniesiony 150 metrów nie byłby już Burkiem. Potencjalni klienci mogliby nie trafić, albo, co gorsza, trafić do innego sprzedawcy -  nie do pani Krysi, od której kupują mleko, jajka czy kwiaty od 20 lat. Ludzkie przyzwyczajenia mają swój urok, ale, na litość boską, nie porównujmy klientów do indyków (którym, jeżeli przesunie się koryto o 20 metrów, mogą do niego nie trafić i umrzeć z głodu).

 

Mam wrażenie, że Burek w umysłach Tarnowian zajmuje jakieś niebywale uprzywilejowane miejsce. Proponuję więc zawiązać Ligę Polskich Burków. Kiedy ciężki sprzęt zawita na handlowej ziemi, członkowie tej zacnej organizacji przykują się do budek, ogrodzeń, ławek lub położą na drodze buldożerów. Dla dobra miasta i kraju. Jedno wariactwo w tę czy w tę nikogo już nie zdziwi. Ewentualnie można zrobić marsz równości, albo rozpowszechnić tezę, że na Burku sprzedają mniejszości narodowe albo religijne. Wtedy plac targowy będzie nie do ruszenia.

 

„Może powieszą mnie kiedyś ludzie życzliwi za te prawdy” – pisał Norwid. Może to zboczenie fanatyka historii. Może nie wiem, czym Burek jest dla Tarnowa. Uważam, że jeśli jest możliwość zrekonstruowania kolejnej części starówki kosztem przeniesienia placu targowego o 150 metrów, to głupotą byłoby nie skorzystać z takiego rozwiązania.

 

Ciekaw jestem, czy Burek pozostanie Burkiem. Czy, kiedy za 4 lata przyjdę odwiedzić moją szkołę, pewna pani profesor uciszając uczniów, rzeknie zrezygnowana: „Jak na Burku...”.

 

Dominik Zając


Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A