Dwa z trzech żyjących w stawie w Parku Strzeleckim ptaków - rzucały się na siebie i przeganiały po stawie. Zaniepokojeni spacerowicze będąc świadkami tych "bójek", wzywali nawet straż miejską.
Jeden z łabędzi jest już od lat w parku i traktuje zapewne staw jako swoje miejsce zamieszkania. Dwa nowe ptaki to dzikie łabędzie. Pewnego mroźnego styczniowego dnia, przy ul. Słonecznej wylądował zmizerniały, przemarznięty łabędź, który zamiast odlecieć w zimie do ciepłych krajów, postanowił zostać w Polsce. Dzięki szybkiej akcji miejskich służb, udało się go odratować i ptak ten dołączył do stałego mieszkańca stawu w Parku Strzeleckim, który akurat spędzał zimę w jednym z podtarnowskich gospodarstw. Kilka tygodni później podobna historia powtórzyła się przy ul. Hodowlanej. To nie wstęp do bajki dla najmłodszych, ale opis genezy powiększenia tego słynnego tarnowskiego stada.
Niestety z obserwacji pracowników magistratu oraz mieszkańców wynikało, iż początkowo łabędzie rywalizowały o względy samicy oraz dostęp do pożywienia. Następnie atmosfera w stawie w Parku Strzeleckim na kilka dni poprawiła się – magistrat miał nadzieję, że rozdzielenie ptaków nie będzie konieczne. Jednak w ostatnim czasie sytuacja znów wymagała interwencji. Ostatecznie podjęto decyzję o przeniesieniu najmłodszego z łabędzi na "Stawy Krzyskie". Są tam także łabędzie i wiele innych ptaków. Młode zwierzę samo zadecyduje, czy tam pozostanie, czy poszuka innego miejsca do życia.
Mroczną tajemnicą owiane jest zniknięcie łabędzia, najprawdopodobniej samicy, w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ptak poruszając się na lądzie, utykał na jedną nogę. Pewnej nocy znikł ze stawu. Wkrótce potem przy śladach ogniska rozpalonego w zaroślach w okolicy parku znaleziono łabędzie piór i kości. Czy osłabiony łabędź stał się ofiarą wygłodniałych pseudo-myśliwych? Nie przeprowadzono śledztwa, nie wiemy więc na pewno. Możliwe też, że zwierzę zdechło z powodu panującej wtedy ptasiej grypy.