Drugi proces ws. śmiertelnego potrącenia kibica Tarnovii będzie jawny
access_time 2016-12-22 08:34:00
Jak informuje Radio Kraków, początkowo sprawą oskarżonego kibica Unii Tarnów zajmował się sąd rejonowy w Tarnowie. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, bo sąd obawiał się, że jego jawność może zakłócić spokój i porządek. Proces ruszył ponownie, bo po opinii biegłego sąd stwierdził, że trzeba sprawdzić czy śmierć kibica Tarnovii nie była przypadkowa. Dlatego sprawą musiał zająć się sąd okręgowy. Ten dopuścił jawność, ale wprowadził dodatkowe środki bezpieczeństwa, w tym kontrolę osób wchodzących na salę. Oskarżony 27-latek nie przyznaje się do winy. Z zeznań świadków wynika, że w momencie potrącenia 24-letni kibic Tarnovii był w trakcie ucieczki.

30 kwietnia 2015 roku Mateusz M. razem z dwoma kolegami pojechał na osiedle Zielone. Z pierwszych zeznań świadków składanych niedługo po wypadku wynika, że mieli tam szukać kibiców Unii, którzy rzekomo dzień wcześniej pobili kibica Tarnovii. Jeden z towarzyszy Mateusza miał ochraniacz na szczękę. Mężczyźni zeznali, że wtedy w ich pobliżu zatrzymały się cztery samochody. Mateusz M. miał dać kolegom sygnał do ucieczki, chociaż z dzisiejszych zeznań przed sądem nie wynika, żeby ktoś ich gonił. Mateusz najpierw próbował zatrzymać samochody na alei Jana Pawła II samochody. Kiedy to się nie udało, mężczyźni ruszyli wąskim pasem zieleni w dół alei Jana Pawła II. Towarzysze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy Mateusz szedł jezdnią przy krawężniku, czy od strony pasa zieleni. Zdaniem prokuratury ofiara poruszała się przy krawężniku. Wtedy Mateusza potrącił samochód, a jego kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. 24-latek zmarł. Sprawca zdarzenia po kilku dniach sam zgłosił się na policję. Jak się wtedy okazało był nim Cezary K. - kibic Unii Tarnów.

"Podejrzewam, że gdyby w procesie nie pojawił się element kibicowania takiemu, a nie innemu klubowi sportowemu, to myślę, że kwestia spowodowania zabójstwa nie byłaby przez kogokolwiek rozważana". Obrońca oskarżonego mecenas Dawid Gąsawski podkreśla, że jego klient nie zaprzecza temu, że nie jest kibicem. "Tak się niestety zdarzyło, że pokrzywdzony był sympatykiem klubu przeciwnego". Gąsawski zwraca jednak uwagę na to, że Cezary K. ostatnio nie był "aktywnym" kibicem. "Nie jeździł na mecze wyjazdowe, nie mówiąc o braniu udziału w jakichś zorganizowanych akcjach, ustawkach. To już nie te czasy, kiedy jako 14-,15-latek, bardziej się angażował w sprawy kibicowskie. Ostatnio jedynie chodził na mecze" - tłumaczył obrońca oskarżonego.

Sam Cezary K., opisując wypadek przekonywał, że w tym dniu jeździł bez celu ulicami Tarnowa, słuchając muzyki, bo w ten sposób się relaksował. Dziś przed sądem wyjaśniał, że w pewnym momencie, kiedy jechał samochodem, prawym pasem otarł się o kogoś. We wcześniejszych zeznaniach twierdził, że ktoś wtargnął na jezdnię i uderzył o maskę i szybę samochodu. Cezary K. przekonywał, że odbił wtedy w lewo, zobaczył w prawym lusterku, że obok człowieka leżącego na ziemi są dwaj inni ubrani na czarno mężczyźni. Odjechał, bo jak podkreślał, był w szoku. Ukrywał się przez kilka dni w opuszczonym budynku pod Tarnowem, po czym kolega poradził mu, żeby zgłosił się do prokuratury. Cezary K. powiedział, że tam nie chciano go przyjąć, bo nie był poszukiwany, dlatego pojechał na policję i opowiedział swoją wersję zdarzenia. 

27-latek w środę przed sądem przekonywał, że nic nie wie o tym, aby w dniu wypadku miało dojść do jakichś incydentów kibicowskich. Twierdzi, że z nikim o tym wtedy nie rozmawiał. Przekonuje, że w miejscu wypadku była słaba widoczność i że ma problemy ze wzrokiem. Koledzy zmarłego przyznali też, że samochodu, którym kierował Cezary K. nie było wcześniej wśród tych, które zatrzymały się w ich pobliżu na osiedlu Zielonym.

Cezary K. nie przyznaje się do spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Wcześniej przyznał się do tego, ale jak wyjaśniał jego obrońca, było to związane z możliwością szybkiego zakończenia procesu i uzgodnionym z prokuratorem wyrokiem 3 lat więzienia. Na to jednak nie zgodzili się rodzice zmarłego kibica Tarnovii. 

Prokuratura nie znalazła dowodów na to, że było to zabójstwo. Dlatego oskarżyła Cezarego K. o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

"Naruszył umyślnie zasady w ruchu lądowym przez to, że, jadąc aleją Jana Pawła II nie zachował bezpiecznej prędkości, nienależycie obserwował jezdnię, nie dostosował techniki i taktyki jazdy do panujących warunków w porze nocnej. Przez co najechał na poruszającego się przy prawej krawędzi jezdni Mateusza M., który zmarł w wyniku obrażeń ciała".

Sąd Okręgowy też będzie musiał sprawdzić, czy nie doszło jednak do zabójstwa. Tymczasowy areszt dla Cezarego K. w Nowym Sączu został przedłużony. Jak informowała "Gazeta Krakowska", został tam przeniesiony po tym jak kibice Unii zorganizowali przed tarnowskim więzieniem manifestacje poparcia dla swojego kolegi. Start ponownego procesu wśród publiczności obserwowało też paru kibiców Unii, którzy zachowywali się spokojnie.

Info: Bartłomiej Maziarz, Radio Kraków

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A