"Plac zabaw" czyli kolejny wieczór w Millennium Studio
access_time 2016-12-09 08:00:00
Akcja filmu, który zostanie wyświetlony już dziś w Kinie Millennium CSM obejmuje jedno przedpołudnie, rozgrywa się w bliżej nieokreślonym polskim miasteczku. Trójka z pozoru niczym niewyróżniających się dwunastolatków przygotowuje się do uroczystości zakończenia roku szkolnego. Dla Gabrysi koniec szkoły to ostatnia szansa, by wyznać miłość koledze z klasy. Dziewczynka aranżuje spotkanie, które daje początek serii wydarzeń prowadzących do nieoczekiwanego finału.
  • OBSADA: Michalina Świstuń, Nicolas Przygoda, Przemysław Baliński
  • REŻYSERIA: Bartosz M. Kowalski
  • SCENARIUSZ: Bartosz M. Kowalski, Stanisław Warwas
  • ZDJĘCIA: Mateusz Skalski
  • MUZYKA: Kristian Eidnes Andersen
  • PRODUCENT: Dariusz Pietrykowski, Andrzej Połeć, Mirella Zaradkiewicz
  • GATUNEK: dramat
  • CZAS TRWANIA: 82
  • OGRANICZENIE WIEKU: 18 lat
  • PRODUKCJA: Polska
  • DYSTRYBUCJA: NEXT FILM

NAGRODY: Festiwal Filmowy w Gdyni - Najlepszy debiut, Nagroda Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych; Warszawski Festiwal Filmowy - Specjalne Wyróżnienie, Konkurs 1-2; BFI London Film Festival - Specjalne Wyróżnienie Jury Młodzieżowego

RECENZJA

Może chodzi o alarm? Być może trzeba sobie w końcu z otwartą przyłbicą powiedzieć, że owszem, bywa różnie, ale w sumie jest fatalnie. I że okrucieństwo nie jest domeną wyłącznie dorosłych. Przemoc zakorzenia się bardzo wcześnie, nawet wśród kilkulatków. Nie musi to wyglądać tak drastycznie jak w "Placu zabaw" Bartosza M. Kowalskiego, ale od dawna temat okrucieństwa wśród nieletnich przestał być egzotyczną, tabloidową sensacją. Nastoletni kaci i ofiary żyją w metropoliach i - zwłaszcza - w małych miejscowościach, na wsiach. Liczba prób samobójczych, zastraszeń, aktów agresji i autoagresji rośnie wprost proporcjonalnie do ilości hejtu w internecie, na ulicy, w mediach społecznościowych.

Bartosz M. Kowalski w swoim debiucie na chłodno analizuje ten mechanizm. Nie szuka usprawiedliwień, nie serwuje moralizatorskich wytłumaczeń. Pokazuje zło w nas. Zło immanentne, na które nie ma, nigdy nie było lekarstwa. Dopóki w relacjach międzyludzkich dominuje znieczulica, brak rozwagi, deficyt empatii, choroba będzie się tylko pogłębiała. I nie ma winnego, gdyż za postępujące chamstwo, agresję, patologie odpowiadamy wszyscy. Rodzice, media, politycy, szkoła itd. Wszyscy czyli nikt.

Owszem, poruszając temat przemocy wśród dzieci, zwłaszcza w Polsce, Kowalski musiał wiedzieć że naraża się na ataki, rzecz jest świadomie kontrowersyjna i niejednoznaczna w przesłaniu. A jednak furia z jaką część widzów i krytyki przyjęła "Plac zabaw" daje do myślenia nawet może więcej, niż uważna lektura socjologicznych prac o odbiorze rzeczywistości przefiltrowanej przez kino. Obowiązują dwa standardy przyjmowania wiadomości formatowanych przez media. Bezrefleksyjnie oglądamy odarte z człowieczeństwa, zakrwawione dziecko z Aleppo, tak jak wcześniej przerzucaliśmy kanały telewizyjne z migawkami z wojny w Iraku lub na Bałkanach, ale nie jesteśmy w stanie przyjąć do wiadomości rzeczywistości która jest częścią naszego środowiska, oburzamy się na akty przemocy w mieszkaniu obok, na sąsiedniej ulicy. To przecież hipokryzja.

"Plac zabaw" obejrzałem na kilka tygodni przed pierwszym polskim pokazem na festiwalu w Gdyni, gdzie wzbudził skrajne komentarze. Od nienawistnej histerii, po pełną admirację. Ja zachwyciłem się "Placem zabaw" od razu. Brutalnych filmów o przemocy wśród dzieci czy nastolatków było już sporo, ale w kinie polskim to ciągle terra incognita. Oglądając "Plac zabaw", raz po raz zadawałem sobie pytanie: kim jest Bartosz M. Kowalski, skąd się wziął i jakim cudem potrafi już tak wiele?

Dopiero po jakimś czasie, przypomniałem sobie o pokazywanym na festiwalu w Krakowie dokumencie Kowalskiego "Moja Wola", opowiadającym o szukających własnej drogi młodych ludziach z warszawskiej Woli. Po pokazie odbyło się spotkanie z zawstydzająco młodym wówczas reżyserem, opowiadającym że wymarzył sobie do tego skromnego filmu muzykę Angelo Badalamentiego znanego najbardziej ze współpracy z Davidem Lynchem ("Miasteczko Twin Peaks"). Dopiął swego, Badalamenti podarował mu muzykę. "Ten chłopiec jest uparty i zdeterminowany, ma jaja" - pomyślałem wtedy. "Jeszcze o nim usłyszymy".

Kilka lat później Kowalski z wyszczekanego debiutanta-dokumentalisty, stał się reżyserem pełną gębą. W zasadzie trzeba by tę recenzję opatrzyć podtytułem: "narodziny talentu", ponieważ od dawna oglądając film, nie miałem poczucia, że jestem świadkiem pokazu siły, bezwstydnej prezentacji talentu kogoś, kto niemal bez żadnego doświadczenia, świadomością filmowej formy, odwagą w poruszaniu tematów niewygodnych, nieprzyjemnych, oraz w pracy z aktorami amatorami, w punkcie startu staje się niemal liderem pokolenia.

Ostry, przenikliwy, zdyscyplinowany formalnie i rewelacyjnie zagrany przez trójkę dzieciaków "Plac zabaw" Bartosza M. Kowalskiego zostanie w historii najnowszego polskiego kina. Debiut Kowalskiego nie jest prowokacją, to krzyk.

Łukasz Maciejewski

"KULTURA" - DZIENNIK. GAZETA PRAWNA

KINO MILLENNIUM: 9 XII 2016, godz. 20.30

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A