Wardzała wierzy w złoto
access_time 2004-07-23 07:06:43

Zakończona niedawno runda zasadnicza była bardzo udana dla żużlowców "Jaskółek". Tarnowianie zajęli w niej pierwszą lokatę, zachowując duże szanse na zdobycie złotego medalu. Zdaniem Mariana Wardzały, szkoleniowca zespołu, walka o pierwsze historyczne zwycięstwo w lidze nie jest przesądzona.

[[fotka1]] - Może mieć Pan powody do zadowolenia. Pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym wziąłby Pan w ciemno, przed rozpoczęciem rozgrywek ...

- To była lokata marzeń. Wiedziałem, że mamy mocny skład. Zastanawiałem się, na co będzie go stać: czy na dominację w rozgrywkach, czy też na ciułanie punktów. Przed sezonem chcieliśmy zdobyć najwyższe miejsce w tabeli. To nam się udało. W pewnym momencie bardzo odjechaliśmy rywalom, co nas uspokoiło i nawet rozluźniło. Takich sytuacji trzeba pilnować. A tak to przytrafiła się nam wysoka porażka w Częstochowie. W wyniku tego nasza przewaga nad Atlasem stopniała do czterech punktów. Teraz musimy bardzo uważać, żeby tę przewagę dowieźć do końca.

- Kiedy uwierzył Pan, że pierwsze miejsce jest realne?

- W połowie rundy, gdy jeździliśmy coraz lepiej. Wygrywaliśmy pewnie u siebie, a także na wyjeździe. Nie było wstydem przegrać we Wrocławiu czy też w Częstochowie. Wprawdzie w tym ostnim meczu jeździliśmy bez Rickardssona, ale pamiętajmy, że Włókniarz to w końcu mistrz Polski. Pewnie z Tonym mogłoby być lepiej, ale nie jest powiedziane, że wtedy wyniki byłyby korzystniejsze dla nas.

- Co Pana zdaniem było kluczem do zwycięstwa w sezonie zasadniczym?

- Równa jazda wszystkich zawodników, zwłaszcza na naszym torze. Wtedy ci, którzy nie punktowali na wyjazdach, zdobywali po kilka oczek. Z przebiegu rundy wynikało, że stać nas było na większą przewagę. Niestety dopadły nas kontuzje.

- Tarnowskiemu dream-teamowi złoty medal przypisano przed rozpoczęciem rozgrywek. Pan zachowywał wstrzemięźliwość. Dlaczego?

- Żużel jest sportem bardzo urazowym, w którym wszystko może się zdarzyć. Mamy teraz 4 punkty przewagi nad wrocławianami i musimy bardzo uważać. Do końcowego sukcesu wystarczy wygrać wszystko u siebie, a także "skubnąć" punkty w Toruniu. To wszystko, na co nas może stać, ale to może nam dać sukces.

- Pierwsze miejsce to powody do zadowolenia, ale czy mimo tego jest Pan usatysfakcjonowany z postawy wszystkich zawodników?

- Po niektórych spodziewałem się więcej. Nie chciałbym tutaj rzucać nazwiskami. Wiem, że każdy z jeźdźców bardzo się starał. Byłem sportowcem i wiem, że nie zawsze wszystko wychodzi.

- Za pierwsze miejsce pochwały należą się jednak wszystkim zawodnikom. Tworzyli oni drużynę, którą przed rozgrywkami nazwano zespołem marzeń. Ciężko było go poukładać?

- Dużo było tych opinii i były one prawdziwe. Zawodnicy potwierdzili jazdą, że tworzą wyrównaną drużynę. Tomek, Jacek czy Tony Rickardsson pokazali, co potrafią. Byli to zawodnicy, na których można było liczyć. To są profesjonaliści w każdym calu.

- Czy w takiej dyspozycji zespół będzie w rozpoczynającej się rundzie play-off ?

- Nasze zadanie jest proste. Chcemy wygrywać wszystko u siebie i gdzieś na wyjeździe. Powalczymy o zwycięstwa we Wrocławiu czy Częstochowie. Olbrzymia mobilizacja towarzyszyć nam będzie przed każdym meczem. Wierzę, że pierwszy raz w historii zdobędziemy tytuł drużynowego mistrza Polski.

tekst i fotografia (AMIZ)

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A