[[fotka1]] Według świadków kierowca peugeota zbiegł z miejsca wypadku pozostawiając w polonezie 2 ranne osoby. Pierwszej pomocy poszkodowanym udzielił Piotr, z którym zamieniłem kilka słów:
Tarnow.net.pl : Jesteś jednym ze swiadków i osobą, która jako pierwsza udzieliła pomocy poszkodowanym, jak doszło do wypadku?
Piotr : Widziałem jak po jednym pasie jezdni z prędkością ok. 100 km/h jedzie czerwony Peugeot....Nagle wpada w poślizg, uderza w pas zieleni, po czym przelatując na drugą stronę ulicy uderza w nadjeżdżającego Poloneza.
Tarnow.net.pl : Co stało się z kierowcą, który spowodował wypadek?
Piotr : Zadziałała poduszka powietrzna, wybiegł z samochodu, zwyzywał poszkodowanego i uciekł.
Tarnow.net.pl : Nikt nie próbował go zatrzymać?
Piotr : Byłem sam i nie mogłem biec za nim, bo człowiek potrzebował pomocy... Krwawił. Ludzie zbiegli się dopiero po kilku minutach
Tarnow.net.pl : Jak wyglądało ratowanie poszkodowanych?
Piotr: Żona poszkodowanego była w szoku - trzeba było ja uspokoić i zapewniać o bezpieczeństwie. Z mężczyzną było gorzej. Nie miałem nic pod ręka a nie mogłem użyć chusteczek, ponieważ przemakają i przyklejają się do rany, więc zdjąłem koszulę i zatamowałem nią krwotok, po czym utrzymywałem przytomność mężczyzny, żeby nie zemdlał. Poszkodowany był w starszym wieku, więc bałem się, żeby nagle nie dostał zawału.
Tarnow.net.pl : Czy oprócz tych 2 osób był ktoś jeszcze w polonezie?
Piotr : Nie, tylko te dwie osoby
Tarnow.net.pl : Czy obrażenia mogły zagrozić jego życiu?
Piotr : Kierowca miał mocno rozciętą głowę - gdyby nikt nie zareagował, po dłuższej chwili mogłoby dojść do utraty przytomności z powodu wykrwawienia a ze względu na wiek poszkodowanego do problemów z sercem...
Tarnow.net.pl : Gdzie nauczyłeś się udzielania pierwszej pomocy?
Piotr : W zastępie ratowniczym 99 Tarnowskiej Drużyny Starszoharcerskiej.
Tarnow.net.pl : Dziękuję za rozmowę.
Pirat drogowy jechał całkowicie bez świateł mijając jeden z pojazdów dosłownie o centymetry. Sprawdza się powiedzenie kierowców, że oczy trzeba mieć dookoła głowy. Niestety czasami i to zawodzi. O mały włos nie doszło do tragedii, ale na kierowców widok auta zgniecionego wpół chyba nie robi wrażenia, gdyż wracając z miejsca wypadku w górę ul. Nowodąbrowskiej, co chwile mijały mnie pojazdy mające grubo ponad 80 na liczniku.
Krótki filmik z aparatu cyfrowego można pobrać tutaj