Madura do Zająca, Zając do Madury
WOŚP (teksty tendencyjne i subiektywnie zmienne)
access_time 2006-01-15 22:09:52
Możecie pokonać inwazję wojsk, ale nie ideę, której nadszedł czas” mawiał Victor Hugo. Czas nadszedł 14 lat temu. Ideę wskrzesił pewien witrażysta, o którym Radio Maryja mówi, że najwięcej zrobił nie w kwestii ratowania życia, ale demoralizacji młodzieży.

Pierwszy raz zagrała w 1993. Energiczny facet w czerwonych okularach wbiegł do studia TVP2 i, krzycząc „SIEMA!”, zaczął rozklejać serduszka, które dziś zna cała Polska. 8 stycznia znów zawładnął 40 milionowym narodem. „Róbta co chceta” zwykł mawiać. I zrobiliśmy. Otwarliśmy przed nim dusze i portfele. Bez przymusu i kaznodziejstwa. Wyłożyliśmy kwotę bliską 30 000 000 PLN . 10 milionów dolarów dla ratowania życia. Było warto.

 

Jestem jednym z tych, którzy twierdzą, że o Owsiaku powinno się mówić albo dobrze, albo wcale. Ale lubimy narzekać. Że państwo nie ma na wyszkolenie personelu do obsługi aparatury, że za zebrane pieniądze „młodzież demoralizuje się na Woodstocku”. Zwracam się więc do malkontentów: po pierwsze, państwo powinno zapewnić opiekę medyczną. WOŚP stara się w tym pomóc. To tak  jak byście mieli pretensje do człowieka, który kupił wam samochód, o to, że nie macie na benzynę. Po drugie – polskie prawo mówi, że każda fundacja ma prawo wydać 10% zebranych pieniędzy na swoje cele. Policzmy wiec. 10% z 30 mln. to 3 mln. Za taką kwotę można by sfinansować niejeden Woodstock.

 

Co do samej imprezy – idea 3 dniowego, największego w tej części Europy koncertu muzyki alternatywnej jest według mnie genialna. Krytyka organizatorów, uczestników i artystów biorących udział w imprezie, uświadamianie społeczeństwa o „szkodliwości i niepoprawności politycznej tego przedsięwzięcia” jest jak walenie głową w żelbetonowy mur. Mam przynajmniej taką nadzieje. Niech Wielka Orkiestra gra do końca świata. Życzę tego sobie i reszcie (niemyślącej do końca poprawnie politycznie) Polski.

 

Dominik Zając

 

;) 

 

Pełen podziwu jestem dla pewnego potentata medialnego z Torunia… Co roku stara się chłopak jak tylko może, pokrzyżować plany Jurka Owsiaka i co roku odchodzi z podwiniętym ogonem. W gruncie rzeczy to jest mi go trochę szkoda, bo ileż tak można!? Człowiek stara się, walczy z całych sił, odkleja z piersi czerwone serduszka i nagle słyszy w konkurencyjnej stacji radiowej, że znów pobito rekord…

 

I tu tkwi fenomen. Z finału na finał udaje się zebrać coraz więcej pieniędzy, bez względu na natężenie propagandy i oszczerstw w społeczeństwie. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ma w sobie moc zjednywania ludzi. Niezależnie od upodobań, ideologii, wyznawanych poglądów, czy zasobności portfela Polacy już od 14 lat - w drugą niedzielę stycznia - jednoczą się w wielką rodzinę, w jedno wielkie czerwone serducho. Dzięki tej więzi, uratowano zdrowie, a nawet życie tysięcy dzieciaków, a polska chirurgia dziecięca - paradoksalnie względem kulejącej w naszym kraju służby zdrowia – uważana jest za jedną z najlepiej wyposażonych na świecie.

 

Jednak zdarzają się pewne wyjątki. Już niejednokrotnie musiałem uciekać przed bandą, wrogo nastawionych… moherowych babć, tylko dlatego, że miałem Woodstock –ową koszulkę z serduszkiem. Pewnie zostałbym zdzielony torebka po głowie, gdyby nie mój instynkt samozachowawczy i długie nogi… W tym miejscu pozostaje tylko zadać sobie pytanie: „Czy warto pomagać innym, a jeśli tak to za jaka cenę?”

 

Michał Madura

 

 

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A