Pseudorelacja z pseudomeczu
access_time 2006-07-15 08:11:00
To, co zobaczyliśmy na stadionie w Rzeszowie nie można nazwać ani meczem, ani żużlem, ani czymkolwiek innym. Jeśli ktoś chce zobaczyć ludzi zmagających się ze swoimi motocyklami na nawierzchni przypominającej pole po wykopkach, to zapraszam do sąsiadów zza miedzy.
    Przygotowany przez gospodarzy tor, można nazwać jedynie "kartofliskiem". Nic dodać nic ująć. Dziury na całej długości, muldy i wszystko, czego na torze żużlowym być nie powinno. Generalnie włodarzom żużel pomylił się z motocrossem. Właśnie z tego powodu zawody zostały opóźnione o 45 minut. Na tor musiały wyjechać samochody, autobus, polewaczka i wszystko co było w zasięgu, aby tylko sprawić wrażenie, że coś się próbuje zdziałać. Niestety, z niewiadomych przyczyn tor został dopuszczony do "jazdy".

    Najbardziej zemściło się to na gospodarzach już w pierwszym biegu, kiedy w upadku na pierwszym łuku brało udział dwóch zawodników Stali i Paweł Hlib. Do szpitala odwieziony został chwilę później Dawid Stachyra, syn trenera rzeszowskiej Stali. W powtórzonym biegu, Unia zremisowała. Pierwszy raz i przedostatni. Pozostałe biegi przegrywaliśmy 5:1. Nie udało nam sie wygrać nic indywidualnie, nie udało się nawiązać walki, bo przeważnie po dwóch okrążeniach, różnica między gospodarzami i gośćmi wynosiła średnio pół prostej.

    Po dwóch swoich gonitwach z zawodów wycofali się Tomasz Gollob, Janusz Kołodziej i Paweł Hlib. Nie było w składzie Tony Rickardssona. Ale wygraliśmy. Wygraliśmy, bo nikt z naszych zawodników nie musiał jechać do szpitala, wygraliśmy, bo żaden nie pozostawił ani kawałka złamanej kości na tym spreparowanym torze.

    Wypada jeszcze opisać, na czym polegała skuteczna jazda gospodarzy. Cały "tryk" - jak powiadał Adam Małysz, aby w wiraż wchodzić całkowicie bez gazu, na wyprostowanym motocyklu. Mniej więcej w jego środku złożyć się pierwszy raz i dodać minimalnie gazu, później znowu na prostej maszynie, jeszcze jedno minimalne złożenie, prosta i powtórka... Ostatni raz widziałem tak jeżdżących ludzi na szkółce. Ani w tym żużla, ani nawet walki, no chyba, że z nawierzchnią. Jeśli ktoś na stronie oficjalnej klubu pisze, że tor był przyczepny, to chyba nie ma pojęcia co to przyczepny tor. Ale cóż. Widać taki urok rzeszowskiego żużla.

%%br%%mat
Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A